Z Tetuanu jedziemy do Szefszawan. Kemping góruje nad miastem, spotykamy na nim znajomych z “ogórka” oraz trzy angielskie samochody ze współczesnymi “dziećmi-kwiatami”. Młodzież przyjechała BARDZO starymi samochodami i podstawowym wyposażeniem kempingowym jest fajka do palenia Kifu, czyli marokańskiej odmiany marichuany. Na kempingu jest dostęp do Internet, więc nasze pierwsze zdjęcia jadą pocztą elektroniczną do rodziny i znajomych. Wieczorem – zgodnie z zaleceniami przewodnika – schodzimy przez cmentarz do miasta. Cmentarz jest piękny, choć bardzo oryginalny. W mieście pierwszy raz zaczepia nas producent dywanów – udaje nam się stawić mu skuteczny odpór. Medyna jest malutka, ale przyjemna. Knajpki jakby bardziej europejsko nastawione również na turystów.
Search
Cateegories
- Aktualności (9)
- Dziennik Maroko (42)
- Dziennik Serengeti (49)