Serengeti

Cała nasza ekspedycja była zorganizowana z wielu powodów. Mieliśmy zobaczyć nie tylko kompletnie inną kulturę i poznać życie tubylców, lecz również zobaczyć afrykańskie zwierzaki, które dla europejczyków są tak egzotyczne. Mieliśmy też w planach odwiedzenie wielu bardziej lub mniej widowiskowych rezerwatów przyrody. Jest jednak takie niezwykle miejsce, które na myśl o Afryce, mamy od razu przed oczami… Serengeti.

Po krótkiej nocy spędzonej w hotelu na przedmieściach Mwanzy, pośpiesznie wyruszamy na północ w kierunku bramy zachodniego korytarza Srengeti – Ndabaka Gate. Bez problemu znajdujemy wjazd do największego Parku Narodowego w Tanzani. Krótkie zakupy różnego rodzaju ważnych papierkow za amerykańskie dolary w kasie parku i wjeżdżamy do Serengeti.

Park robi wrażenie przede wszystkim swoim rozmiarem. Jest po prostu ogromny. W zasadzie cały dzień zajął nam dojazd na sam środek Parku, gdzie rezyduje administracja i można znaleźć kilka niedużych, identycznych kempingów. W Serengeti jakby wszystkiego było więcej. Nieporównywalny jest widok pojedyńczego gnu z widokiem setek gnu zbierających się, aby wyruszyć w ślad za innymi zwierzętami na północ do Masaj Mara w Keni. Nad Hippo Pool, odwiedziliśmy nie jednego, czy dwa, a dziesiątki zrelaksowanych, kąpiących się hipopotamów. Jak się później okazało, dodatkową atrakcją był drzemiący nieopodal kilkumetrowy krokodyl. W prawie wyschniętym korycie rzeki Grumeti, spotykamy idącą do wodopoju “kilkunastoosobową” rodzinkę słoni. Szare kolosy otaczają przez chwilę nasz samochód. Możemy je obserwować z odległości zaledwie kilku metrów.

Zmęczeni po całym dniu wrażeń i setek kilometrow zatrzymaliśmy się na sympatycznym kempingu Dig-dig. Wieczorem rozmawiamy z amerykańskimi turystami zwiedzającymi Tanzanię w zorganizowanej grupie, a także słuchamy dochodzących z ciemności porykiwań lwów. Strażnicy, którzy dostrzegli sympatyczne kociaki, uspokajali, iż są to tylko dwa duże samce, które w nocy będą krążyły “patrolując” swoje terytorium. Niestety kemping nie jest ogrodzony, i mimo iż wielokrotnie już przeżyliśmy hipopotama krążącego miedzy namiotem, a autem, naiwnie liczę, że Serengeti oszczędzi nam nocnej wizyty króla zwierząt i, że będziemy mogli cieszyć się jutro kolejnym pięknym dniem. …w całości;)

Ps: Oczywiście, że można spać pod namiotem w Afryce na środku sawanny. Zostało to już stwierdzone i wielokrotnie przetestowane. Wystarczy zasypiać ze słuchawkami na uszach, by nie słyszeć… tego “czegoś” niepokojąco ocierającego się o tropik namiotu.